23-10-2007, 21:12
Ja jestem córką przedszkolanki, która za nic nie potrafiła wszczepić we mnie miłości do przedszkola. Ryczałam więc każdego dnia, że znów muszę tam iść. A chodziłam do innego przedszkola niż miejsce pracy mojej mamy. No i skończyło się tak, że moja mama - absolwentka liceum pedagogicznego - lała mnie drewnianą łyżką po gołym tyłku, żeby wybić mi z głowy, albo chyba raczej z tyłka niechęć do przedszkola. Więc wrzeszczałam jeszcze bardziej, nie wiem już czy z powodu przedszkola, czy raczej z tego, że znów oberwę drewnianą łyżką. Teraz, kiedy wspominamy tamte czasy, mama twierdzi, że oberwałam tą łychą zaledwie dwa razy - wtedy mi się zdawało, że trwa to całą wieczność.
Panie, udziel mi cichej wytrwałości fal...