U nas nie nazywało się to ciupki ale kości i grało się kamykami mniej więcej podobnego rozmiaru ;-) Nie przypominam sobie żebym sobie cokolwiek obdarła przy tej grze. Jak się przeprowadziłam do Siedlec to tam już grali w to kostkami do gry... (francuskie pieski )
Jedyne poważne straty jakie sobie przypominam z dzieciństwa to kilka sukienek podartych na drzewach i rozbite okulary jak uskutecznialiśmy zabawę w chowanego w ciemnej piwnicy w bloku...
W gumę też skakaliśmy, podobnie na skakance. Na skakance miałam fajną przygodę mianowicie, kiedyś z okazji Dnia Dziecka urganizowano różne festyny. Na takich festynach były konkurencje, w których można było coś wygrać. Ja skakałam na skakance. Skakałam niczym Forrest biegł... po jakiś 10 minutach organizatorzy podeszli do mojego ojca i poprosili go żeby mi powiedział, żebym przestała skakać bo publika zaczyna się nudzić i tak nikt dłużej nie da rady
Z gier naszych podwórkowych to jeszcze "królu królu daj wojaka", "pięć cegieł" (czyli niby w chowanego ale ten co krył miał bronić piramidy z cegieł bo jeśli ktoś ją z buta rozsypał to niezaleznie od tego czy kryjący kogoś zaklepał to i tak znów krył), "krowa" (zmodyfikowany berek) - ciekawe czy ktoś o tym słyszał (na razie nie opiszę zasad :>), zabawy trzepakowe czyli: "tramwajarz" i "ślepiec". Dodatkowo oczywiście "podchody" w wersji z kredą i bez kredy... Oprócz piłki nożnej - również gry w nogę: "kwadraty", w "niemca". Zabawa w krzakach "szczur" - berek polegający na tym że jak się kogos złapało można mu było dokuczać (np. łaskotać).
I oczywiście te widoczki ...u nas to się nazywało "sekrety". Robiło się czasem piętrowe w nadziei, ze choć ten najgłębszy się ostanie. Dziewczynki robiły sekrety a chłopcy tropili je i niszczyli...
z zabaw ekstremalnych... (mam nadzieję, że mój syn nie pójdzie w moje ślady) - zwiedzanie dachu naszej 10-piętrówki i wszystkich okolicznych bloków, odwiedziny u sąsiadów - przechodząc z balkonu na balkon na 7 piętrze, tudzież... wchodzenie do domu przez okna po piorunochronie (tutaj mój brat był nie do pobicia.. - cud że żyje - maks chyba wszedł na piąte.. ;D)
huh...tyle na teraz..
Fajnie powspominać ;D
P.S. Pikutów nie miałam zapisanych... po prostu na starość tak się robi, że dobrze człowiek pamięta to co było w dzieciństwie a za cholerę nie potrafi sobie przypomnieć co jadł wczoraj
P.S.2 - Kathi to przeskakiwanie piłki, która się odbiła od ściany to się u nas nazywało "gra w skoczka" :>
Jedyne poważne straty jakie sobie przypominam z dzieciństwa to kilka sukienek podartych na drzewach i rozbite okulary jak uskutecznialiśmy zabawę w chowanego w ciemnej piwnicy w bloku...
W gumę też skakaliśmy, podobnie na skakance. Na skakance miałam fajną przygodę mianowicie, kiedyś z okazji Dnia Dziecka urganizowano różne festyny. Na takich festynach były konkurencje, w których można było coś wygrać. Ja skakałam na skakance. Skakałam niczym Forrest biegł... po jakiś 10 minutach organizatorzy podeszli do mojego ojca i poprosili go żeby mi powiedział, żebym przestała skakać bo publika zaczyna się nudzić i tak nikt dłużej nie da rady
Z gier naszych podwórkowych to jeszcze "królu królu daj wojaka", "pięć cegieł" (czyli niby w chowanego ale ten co krył miał bronić piramidy z cegieł bo jeśli ktoś ją z buta rozsypał to niezaleznie od tego czy kryjący kogoś zaklepał to i tak znów krył), "krowa" (zmodyfikowany berek) - ciekawe czy ktoś o tym słyszał (na razie nie opiszę zasad :>), zabawy trzepakowe czyli: "tramwajarz" i "ślepiec". Dodatkowo oczywiście "podchody" w wersji z kredą i bez kredy... Oprócz piłki nożnej - również gry w nogę: "kwadraty", w "niemca". Zabawa w krzakach "szczur" - berek polegający na tym że jak się kogos złapało można mu było dokuczać (np. łaskotać).
I oczywiście te widoczki ...u nas to się nazywało "sekrety". Robiło się czasem piętrowe w nadziei, ze choć ten najgłębszy się ostanie. Dziewczynki robiły sekrety a chłopcy tropili je i niszczyli...
z zabaw ekstremalnych... (mam nadzieję, że mój syn nie pójdzie w moje ślady) - zwiedzanie dachu naszej 10-piętrówki i wszystkich okolicznych bloków, odwiedziny u sąsiadów - przechodząc z balkonu na balkon na 7 piętrze, tudzież... wchodzenie do domu przez okna po piorunochronie (tutaj mój brat był nie do pobicia.. - cud że żyje - maks chyba wszedł na piąte.. ;D)
huh...tyle na teraz..
Fajnie powspominać ;D
P.S. Pikutów nie miałam zapisanych... po prostu na starość tak się robi, że dobrze człowiek pamięta to co było w dzieciństwie a za cholerę nie potrafi sobie przypomnieć co jadł wczoraj
P.S.2 - Kathi to przeskakiwanie piłki, która się odbiła od ściany to się u nas nazywało "gra w skoczka" :>
If a relationship has to be a secret, you shouldn't be in it.