Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"kwiatki" z lat szkolnych.... ;-)
#11
(23-10-2007, 20:18)blinker link napisał(a): w dzienniczku to seryjnie podrabialem podpisy rodzicow, bo przeciez nie bede im takimi glupotami glowy zawracal.

Ja zaś dzienniczki ciągle gubiłam..Wink
#12
Ja jestem córką przedszkolanki, która za nic nie potrafiła wszczepić we mnie miłości do przedszkola. Ryczałam więc każdego dnia, że znów muszę tam iść. A chodziłam do innego przedszkola niż miejsce pracy mojej mamy.  No i skończyło się tak, że moja mama - absolwentka liceum pedagogicznego - lała mnie drewnianą łyżką po gołym tyłku, żeby wybić mi z głowy, albo chyba raczej z tyłka niechęć do przedszkola. Więc wrzeszczałam jeszcze bardziej, nie wiem już czy z powodu przedszkola, czy raczej z tego, że znów oberwę drewnianą łyżką. Teraz, kiedy wspominamy tamte czasy, mama twierdzi, że oberwałam tą łychą zaledwie dwa razy - wtedy mi się zdawało, że trwa to całą wieczność.
Panie, udziel mi cichej wytrwałości fal...
#13
chłopców to nie biłam, gdyż trzymałam z nimi sztame  ;D
w sensie, ze mialam swoja bande, z reguły chodziłam w spodniach, ze związanymi, w kuca, włosami i latałam z nimi po drzewach.

w zwiazku z tym, ze bylam mocno pyskatym dzieckiem (co mi pozostało Tongue ), zawsze mnie bylo wszedzie pełno (taki społecznik) i z reguly mowilam otwarcie co mysle (co tez mi pozostało Tongue ), to odkad pamietam bylam gospodarzem klasy. I mimo, ze Panie skarzyly sie na moje zachowanie, to byly zadowolone ze mam taka "funkcje", bo zawsze wszystko umialam zalatwic i zorganizowac.

wspomniane szefowanie w klasie i checi do pomocy "ogólowi" chyba mi pozostały, bo na studiach bylam, przez 5 lat, starostą grupy  8)
hehe
Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się - ze wszystkich sił - tego, czego pragnie
#14
O rany,Zuzanko,aż mnie piecze dupsko jak czytam o tej łyżce :o
"Nikogo nie obchodzą sińce upadłych aniołów."
#15
(23-10-2007, 20:14)Cindy_ link napisał(a): Przyznam sie , ze pobilam chlopaka , ktory nalogowo przezywal moja piegowata kolezanke . Tzn . ona go trzymala a ja bilam.

ha! to ja byłam w 4 klasie szkoły podstawowej lepsza ;D "pobiłam" chłopaka sama, bez pomocy - efektem tego była jego złamana ręka Tongue
(zwyczajnie: miałam nogę w gipsie, śmiał się i dokuczał, więc jak go walnęłam, to się przewrócił i złamał rękę  Big Grin)

Podpisów rodzicieli nie podrabiałam, mama miała taki podpis, że w życiu bym nie dała rady tego "skopiować" nawet teraz Wink za to podrobiłam w 7 klasie zwolnienie lekarskie: nie było mnie w szkole 2 tyg., mama się jednak dowiedziała....jaki oberwałam łomot, to nawet nie opiszę Wink - szczególnie za to, że jak już się wydało, to zamiast się przyznać i walnąć skruchę, oburzona powiedziałam:" ale ja jestem CHORA!!!" ;D

poza tym: byłam do obrzydzenia grzeczna Big Grin

Pozdrawiam.
"Chcesz rozśmieszyć Pana Boga?
- zaplanuj sobie życie.."
#16
Widocznie my byczyce , mamy ta jakas dzikosc w srodku Wink


Chcialam sprostowac , iz to , ze pobilam chlopaka wcale nie oznacza , ze mialam z nimi jakies szczegolnie zle relacje.Tongue
Ten oberwal , bo na to zapracowal.

Szkola podstawowa to tez akademie , na ktorych obowiazkowo musialam udzielac sie spiewajaca.
Nie lubilam tego , gdyz bylam  bardzo niesmiala osobka.
#17
Wyrzucilem kolege z drzwiami od klopa przez okno szkolnej ubikacji z drugiego pietra  Big Grin (skad we mnie bylo tyle sily  ??? zwlaszcza biorac pod uwage, ze ze mnie niespotykanie spokojny czlowiek  Big Grin) A teraz koles lata szybowcami  ;D na cos mu sie przydalem  ;D
Jeżeli nie podoba Ci się mój styl jazdy, zejdź z chodnika...
#18
mysle ze tez ciekawe 
nie pamietam klasy ale wiem ze byla komenda wyjdz z klasy
wychodzac  trzasnolem drzwiami tak ze .... Gierek  spadl ze sciany (obrazek)
ps.
ze to byl "bohaterski" czyn  wyszlo na jaw po kilku latach
#19
Ja w szkole byłam raczej ideałem (teraz nadrabiamSmile)) i, poza spóźnianiem się, nie miałam spektakularnych wyczynów, za to mój Brat....

Poszli kiedyś całą klasą na wagary (a szkołę mieliśmy w pięknym parku), ale planowali jeszcze wrócić po zostawione w szkole teczki. Tymczasem... tak, tak... zastali teczuszki zamknięte i info, że Rodzice mają się zgłosić po odbiór. Poszedł mój Tato, który specjalnie szkolnie się nie udzielał, więc Brat nie miał pojęcia, czego spodziewać się po jego powrocie.
Tato wrócił z teczką i wygłosił niezapomnianą mowę: Pamiętaj, Synu, jeżeli uciekasz, to ZAWSZE zabieraj ze sobą teczkę!!

Ten tekst pamiętam do tej pory, uśmiecham się na jego wspomnienie, nie omieszkałam również przekazać go "w spadku po dziadku" i mojemu synowiSmile))

Przypomniała mi się przy okazji uwaga, którą mój Brat musiał sobie sam wpisać do dzienniczka, a która brzmiała: "Smyrałem Edka pod kolanem".
Cokolwiek to wówczas oznaczało, to i tak nie ma już znaczenia, niemniej tekst ten wszedł również do spisu rodzinnych anegdotekSmile))

 
#20
Ja bylem do konca podstawowki straszny lalus. Dopiero tak od 2 klasy ogolniaka "wyrobilem" sie.
W szkole zero problemow z nauka ale za to socjalnie nie moglem sia jakos zalapac. Zainteresowanie do plci  zenskiej odkrylem za to juz w 5 czy 6 klasie kiedy to po klasie karykature dwoch kolezanek poslalem, na ktorej przedstawilem ja jako dwie calujace sie zmijki z podpisem : "Cos mi sie wydaje zmijki, ze jestescie lezbijki"
Jedna z nich juz wtedy byla potencjalnym czlonkiem LRP lub PIS wiec poszla na skarge z ta karteczka do wychowawczyni. Na wywiadowce zaprezentowala ona ta karteczke mojej mamie z komantarzem: "Nie wszystkie dzieci u nas sa tak bardzo w tej kwestii rozwiniete jak Adam."
A tak to raczej spokojniutki bylem. Raz mnie tylko profesor od WF odperdolil bo jego corke ... no...po blizszej znajomosci doszedlem do wniosku, ze nie jestesmy dla siebie stworzeni. Kazal mi wydoroslec w koncu (17 lat mialem) i nie myslec tylko "Hansem" i sie z dala od jego corki trzymac.
Najladniejszym zwierzatkiem jest slimaczek.
  


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości