06-04-2008, 17:43
(06-04-2008, 15:15)CzerwonaSukienka link napisał(a): Z gier dziecinstwa przypominam sobie jeszcze niesmiertelnego "chlopa" i cos co dzis nazwalabym jako "panstwa/miasta":-)U mnie to się nazywało gra "w państwa". Hasło było takie: "Wywołuuuuję wojnę przeciiiiiwko, piiiiiwko, piiiiiwko.... (i tu padała nazwa państwa, np NRD ) I się uciekało, a osoba z (przykładowego) NRD jak najszybciej nadeptywała rzucony w jej państwo patyczek. I dalej mam małą lukę, bo nie wiem, na jakiej zasadzie się mierzyło odległość, w każdym razie wykonywało się trzy długie skoki w stronę tego co wywołał, i rzucało się (będąc członkiem przykładowego NRD) w tego kogoś patyczkiem. Jak się wcelowało, można było sobie odkroić z jego państwa kawałek, stojąc na granicach, na sztywnych (Koniecznie!) nogach. I tak dalej...
Rysowalo sie duze kolo, dzielilo na tyle czesci ile bylo uczestnikow. Kazdy wybieral sobie panstwo/miasto ktore chcial reprezentowac. Teraz mam luke .... i ten kto wygral mogl od osoby przegranej "zabrac" (najczesciej okruchem cegly) kawalek jego pola. Moze ktos pamieta jakie tam wypowiadalo sie slowa gdy "wywolywalo sie na wojne" inne "panstwo"?
Aaaaa z tym rzucaniem to było tak, że osoba wywołująca robiła kółko z rąk, a NRD-owiec próbował wrzucić patyczek w to kółko. O!
Jak tak sobie teraz myślę, to dochodzę do wniosku, że to była wojna największych mocarstw świata o... patyczek